Etykiety

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Day 1/ dzien 1 Berlin - San Francisco

06.04.2012

Dzień zaczął się bardzo wcześnie. Obudzilismy się o 4.45. Szybkie śniadanie i jedziemy taksówką na lotnisko. Przy stanowisku Lufthansy pierwsza niespodzianka: coś nie zgadza się z nasza rezerwacja, której dokonałem jeszcze w lisopadzie 2011 roku. Dobrze, ze mam wydrukowane potwierdzenie. Po kilku minutach niepewności możemy lecieć, chociaż wejściówki mamy tylko na lot do Frankfurtu.

We Frankfurcie musimy udać się do stanowiska Lufthansy. Okazało się, ze rezerwacja została odwołana przez Continental Airlines w lutym tego roku. Wspaniale, nie mamy wiele czasu a tutaj taki problem. Za godzinę odlatuje samolot. Wreszcie przełom: pracownica LH dodzwonila się do kogoś z Comtinental Airlines. Powód całego zamieszania: niewyjaśnialny błąd systemu... Musimy się spieszyć. Lotnisko jest bardzo duże, a my musimy jeszcze złapać pociąg do terminala C. No i oczywiście musimy przejść wszystkie kontrole.

Ustaliliśmy się tam, gdzie business, ale i tak tracimy dużo czasu. Jeszcze dodatkowe stanowisko, gdzie sprawdzają wizy. Wreszcie docieramy do samolotu. Jesteśmy na czas, ale nie mamy możliwości zmiany miejsc i ladujemy w środku rzędu. Samolot jest przepełniony: to Beoning 747-400 z dwoma poglądami i około 300 miejscami. Nie mamy wiele miejsca na nogi, mamy za to własny monitor z programem rozrywkowym. Nie ma sprawy. To w końcu tylko 10 godzin 45 minut lotu. Damy radę.

Lądujemy bezpiecznie. Jesteśmy w Kalifornii. Urząd imigracyjny czeka:) trochę to trwa ale przechodzimy bez problemów. Odciski palców, zdjęcia, gadu gadu i możemy szukać naszego bagażu. Jest! Z Urzędem Celnym tez nie mamy problemów. Wreszcie! Witamy w San Fancisco!!! Teraz auto. Jedziemy pociągiem i ladujemy przy stanowisku Alamo. Pracownik jest bardzo miły i oferuje nam lepszy o dwie klasy samochód za jedyne 14 dolarów wiecej na dzień - okazja. Nie możemy odmówić. Pracownik argumentował następująco: " skoro jedziecie aż do Denver, musicie mieć samochód z mocniejszych silnikiem. Dam wam coś ekstra. Mr. Buick Enclave 2012 (6 cylindrow) został przyjęty do rodziny:) Kalifornia hurra... Problemem jest międzynarodowe prawo jazdy (sic!), którego Alamo nie akceptuje. Z 2 kierowców pozostaje tylko ja. Próbujemy systemy GPS, który wziąłem ze sobą. Ma mapy Stanów Zjednoczonych ale akurat tych Stanów, których nie potrzebujemy: Colorsdo, New Mexico, Kansas.. Musimy polegać na mapach, które dostaliśmy w biurze firmy Alamo.

Na autostradzie 101 spory ruch. Mimo to już po 30 minutach jesteśmy w centrum. System jednokierunkowych ulic nie stwarza problemów i po dalszych 15 minutach jesteśmy przy naszym hotelu: Union Square Plaża, 432 Geary stertę. Hotel nie ma własnego parkingu i mamy następny problem z rezerwacja. Tym razem zarezerwowany jest tylko 1 pokój zamiast 2. Szybko znajduje się rozwiazanie i każdy z nas ląduje w osobnym pokoju. Dajemy sobie chwile na odpoczynek i chwile pozniej wyruszamy w miasto.

Wsiadamy do jednego ze słynnych tramwajów jadącego w stronę "Fisherman's Wharf". Przyjemnie jest jechać w górę i w dół uliczkami San Francisco. Obserwujemy piękne okolice dzielnic Nob Hill i Russian Hill. Ogólnie całe miasto. San Francisco przez kalifornijczykow nazywane jest po prostu "Miastem". Wsiadamy niedaleko mola 45. Podziwiamy widok na wyspę Alcatraz oraz okręt podwodny z czasów 2 Wojny Światowej USS "Pampanito". Idziemy w stronę Mola 39. Tutaj odpoczynek znalazły sobie Uszatki Kalifornijskie. Wracamy, by zobaczyć słynna poskrecana Ulice Lombard. Nie było łatwo się tu wspiac:) wzgórze, wzgórze, wzgórze. Jesteśmy juz głodni. Jedziemy tramwajem do dzielnicy chińskiej. Ładnie tu. Mija trochę czasu nim znajdujemy restauracje ta wlasiciwa:) jemy kaczek i smażone ryż. Niektórzy z nas probuja chińskiego piwa. W końcu wracamy do hotelu. Jest 21 i po 28 godzinach należy nam się odpoczynek.

Zdjęcia wkleje pózniej:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz